"Przy­jaciele są jak ciche anioły, które pod­noszą nas, gdy nasze skrzydła za­pom­niały jak latać."

piątek, 14 listopada 2014

12

   "JAK TO MOŻLIWE, CO SIĘ DZIEJE?!" - pomyślała Addie. Całą twarz miała jeszcze mokrą od płaczu. "To pewnie tato. Chciał mnie pocieszyć... Ale TAKIM CZYMŚ?!". Dziewczyna wzięła zeszyt i znów zaczęła w nim pisać:


Teraz już nic nie rozumiem. SKĄD TATO TO WZIĄŁ?! To wygląda prawie jak JEGO pismo! Ale przecież nie może być jego... No chyba, że napisał to już kiedyś, a tato teraz to znalazł i podrzucił mi na biurko. Ale kiedy miałby to zrobić? I jak? No wiem, nie było mnie trochę w domu, ale on nie wchodzi do mojego pokoju... Chyba... Dzięki, tato. Teraz będzie jeszcze gorzej. Jakoś nie poprawiło mi to humoru :| Ale... Przynajmniej zobaczyłam pismo... Bardzo podobne do jego (bo ono absolutnie nie może być naprawdę jego!)... Ale nie. To nadal nie poprawia humoru. A ten cytat? Miał mnie niby... ZMOTYWOWAĆ...? Nie chce na to więcej patrzeć. Chcę to spalić. Nie mogę tego zniszczyć. To najgorszy "motywujący" prezent, jaki dostałam. To może być pamiątka po nim. Chcę się tego pozbyć. Muszę to zachować. Przecież nie mogę stracić ewentualnej pamiątki, prawda? Chociaż i tak wątpię, żebym jeszcze kiedykolwiek wyciągnęła ten "list" z koperty... Mój tato nie myśli. Czy tato kiedyś zrozumie, że takie rzeczy zdecydowanie nie są pocieszające?!

   Znów chciała płakać. Znów chciała zniknąć. Albo chociaż cofnąć się w czasie i zmienić przeszłość. I przyjąć na siebie pocisk, a nie tchórzyć. Była zła. Na siebie, na tatę, na NIEGO. I właśnie wtedy jedna z tych "okropnych" na tamten moment osób ponownie ją zawołała. Kiedy Adrianne szła w stronę salonu, myślała już o tym, co powie tacie, na co zwróci mu uwagę.
   - Addy, będę musiał wyjechać na kilka dni - "No i super" pomyślała dziewczyna, choć bez przekonania. - Jest taka sprawa do załatwienia, ale nie będę ci tłumaczył o co chodzi - na końcu języka miał zdanie: "Bo pewnie cię to i tak nie obchodzi", ale się powstrzymał. - Załatwię ci kogoś, żeby się tutaj tobą opiekował, albo możesz spać u Jesse'go lub Andy'ego na ten okres. Mają dodatkowe miejsca do spania, więc nie będzie to dla nich problemem. Którą opcję wybierasz?
   Addie zdecydowanie nie chciała, żeby do ich domu przychodził ktoś obcy z nieznajomymi dla niej zasadami oraz ktoś próbujący ją pocieszyć. Ale nie chciała także mieszkać u przyjaciół, bo musiałaby rozmawiać z nimi i z ich rodzicami. Musiałaby być miła. I w ogóle towarzyska na jakiś sposób. Wybrała inną opcję.
   - Zostanę sama w domu - odpowiedziała szybko, choć wiedziała, że będzie musiała mieć dobre argumenty, by przekonać do tego Toma.
   - Adrianne, wiesz, że to nie jest dobry pomysł. Ktoś przecież musi zrobić ci obiad, pilnować, czy wracasz do domu, bronić w razie napadu na dom...
   - Tato, nie jestem już małą dziewczynką. Potrafię sobie coś ugotować. A wychodzić i tak nie mam gdzie. Mamy szczekające psy i alarmy. Naprawdę myślisz, że ktoś zdoła się tu wkraść?
   - Addie, proszę cię...
   - Przecież już nie raz zostawałam w domu sama, poradzę sobie!
   - Ale na dwa dni, nie na tydzień!
   - BĘDZIE DOBRZE! - dziewczyna prawie wykrzyczała słowa tak często powtarzane przez jej tatę. - Jeśli chcesz NAPRAWDĘ chociaż trochę poprawić mi humor, to pozwól mi zostać tu samej. Bo jak na razie twoje sposoby rozweselające, czy motywujące niezbyt się sprawdzają.
   - No... Już dobrze. Ale będziesz o siebie dbać, rozmawiać ze mną przez telefon co najmniej raz dziennie oraz co jakiś czas będzie tu przychodzić sąsiadka, jasne?
   - Ale tato...
   - Jasne? - Tom nie dał jej dokończyć.
   - No jasne! - powiedziała Addie i przewróciła oczami.
   - A tak przy okazji, o co ci chodziło z tymi sposobami? Czy ja ci coś zrobiłem?! - zapytał, ale dziewczyna już zniknęła.
   "Dlaczego on musi być taki okropny? Dlaczego myśli, że sobie nie poradzę? Dlaczego nadal traktuje mnie jak małe dziecko? Dlaczego jego "sposoby" muszą być takie straszne...?" - myślała Addie, siedząc na łóżku.
   Po chwili musiała zejść na obiad, pomimo że nie była głodna. Musiała pokazać tacie, że umie o siebie dbać. Zjadła, nie odzywając się i wróciła do swojego pokoju. Po raz kolejny wzięła na kolana album ze zdjęciami, zaczęła go przeglądać oraz się rozpłakała.
   "Świat jest taki okrutny" - powtarzała sobie w myślach, gdy przewracała kolejne kartki wypełnione kolorowymi zdjęciami, na których widniały same uśmiechnięte postacie.
   - Nie jest tak źle - usłyszała cichy szept. - Naprawdę nie jest tak źle...



--------------------



No i jak? :D Domyślacie się czegoś? Bardzo proszę o komentarze i dalszą motywację :'(

7 komentarzy:

  1. Super :) A co do tego szeptu i listu to myślę, że to Oliver, ale nie wiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :3 Więcej podpowiedzi w następnych rozdziałach :D

      Usuń
  2. Świetny blog. Naprawdę. Zapraszam do mnie blog o Skorpiusie i Rose. Chciała bym wiedzieć co sądzisz.http://dosis-sola-venenum.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak powtarzam od samego początku mieszasz XD Addie zdecydowanie powinna iść do jakiegoś psychologa. O co chodzi z Olivierem bo jestem przekonana ze to on to nie wiem XD sama w domu brzmi groźnie, mam nadzieje ze będzie coś z moimi ukochanymi psami. Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no, pieski na pewno gdzieś tam się pojawią ❤

      Usuń
  4. Olivier. :D Dobrze myślałam, jej! :D

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałaś / przeczytałeś, proszę, zostaw komentarz! :) Uszczęśliwisz mnie i zmotywujesz do dalszego pisania, ewentualnie przyczynisz się do zaistnienia jakichś zmian :D