"Przy­jaciele są jak ciche anioły, które pod­noszą nas, gdy nasze skrzydła za­pom­niały jak latać."

niedziela, 2 listopada 2014

2

    Andy stanął pod drzwiami zielonego domku i zapukał trzy razy. Drzwi otworzyła jego mama, która trzymała na rękach małą Rose. Kiedy Andy wszedł do środka, od razu rzucił się na niego młody Basset.
    - Spokojnie, Red, nie skacz tak - powiedział Andy do psa.
    - I co? Jak tam w szkole? - zapytała mama stojąc już w kuchni.
    - Okay. Cztery z historii - odpowiedział, ściągając czerwone trampki. Tak wyglądała większość rozmów z nim, bo chłopak mógł powiedzieć najwyżej trzy zdania. Codziennie, kiedy wracał ze szkoły, mama zadawała tylko jedno pytanie, a on odpowiadał tylko jednym zdaniem. Już nie było tak, jak kiedyś. Nie opowiadał mamie zabawnych historyjek ani nawet nie narzekał na nauczycieli czy kolegów. Czasami jeszcze tylko padały takie pytania jak: "Jesteś głodny?", "Kiedy będzie tato?" lub "Jak się czujesz?". Chłopcu sprawiało ból każde otwarcie buzi, każdy uśmiech, każdy ruch ustami. Na to niestety już nic nie dało się poradzić.
    Chłopak poszedł do swojego zielonego zielonego pokoiku. Jak zwykle podszedł do lustra, które wisiało na drzwiach szafy i ze smutkiem spojrzał na swoje blizny na twarzy i dłoniach. To przez nie nazywany był w klasie "Jokerem". On, tak jak wszyscy jego najlepsi przyjaciele, nienawidził bandy Znikających Zabójców. Codziennie budził się z wielką nadzieją, że w końcu usłyszy informację o złapaniu i ukaraniu tych ludzi. Najlepsza chyba byłaby informacja o ich śmierci, ale... Chłopakowi wydawało się, że nie powinien tak o tym myśleć, przecież nie można życzyć nikomu śmierci... W takim razie jakim prawem ktokolwiek pozwala sobie na zadawanie jej innym ludziom?! Chociaż w każdym wypadku teraz to i tak by już nic nie zmieniło.
    Nagle do pokoju wbiegł Red, a za nim mała blondynka z dużymi, niebieskimi oczami. Ubrana była w różową sukienkę w paski. Podeszła do brata, który siedział na swoim łóżku i usadowiła mu się na kolanach.
    - A wiesz, że Red jest smokiem? - zapytała dziewczynka. - I trzeba przed nim uciekać, bo nas zje! Pobawisz się z nami? - powiedziała szybko z wielkim uśmiechem.
    Rose była jeszcze za mała na to, aby zrozumieć, co przeżył jej brat. Dlatego też chłopak udawał, że po prostu nic się nie stało.
    - Pewnie, że tak! Zaraz cię uratuję, Ross! - Andy wziął siostrzyczkę na ręce i (pomimo wielkiego bólu) uśmiechnął się. No bo jak mógłby odmówić tak słodkiej istocie?

2 komentarze:

  1. Jestem bardzo ciekawa, jakie wydarzenie w tak potężnym stopniu zmieniło życie bohaterów. Idę czytać rozdział 3. :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałaś / przeczytałeś, proszę, zostaw komentarz! :) Uszczęśliwisz mnie i zmotywujesz do dalszego pisania, ewentualnie przyczynisz się do zaistnienia jakichś zmian :D