"Przy­jaciele są jak ciche anioły, które pod­noszą nas, gdy nasze skrzydła za­pom­niały jak latać."

czwartek, 6 listopada 2014

9

    Pierwsze dni "nicości" naprawdę wyglądały tak, jak wcześniej wyobrażała je sobie Addie. Zwykłe chodzenie do szkoły, nudzenie się na lekcjach, zajmowanie myśli nic nie znaczącymi czynnościami, smutne rozmyślanie. Humor ani lepszy, ani gorszy. I przez cały ten czas myślała, że w tej sprawie akurat nic już się nie zmieni. Bo jak poprawić sobie humor po takim czymś? Co dobrego w ogóle może ją jeszcze spotkać? A mogło by być gorzej? Jest coś, czemu udało by się przebić jej dotychczasowe złe, a właściwie OKROPNE i okrutne przeżycia? Adrianne była przekonana, że na oba pytania odpowiedź w stu procentach musiała brzmieć "nie". Po prostu nie wyobrażała sobie innej opcji. Z resztą nawet nie próbowała. Bo po co? Żeby robić sobie nadzieję, a potem znów się zawieść? Albo żeby być w strachu, że cierpienie może być jeszcze większe? Dla niej nie miało to najmniejszego sensu.
    Niestety przekonania Addy nie były zgodne z prawdą. Na początku dziewczyna myślała, że coraz bardziej o tym wszystkim zapomina. "A może jednak da się z tym żyć?" - pytała się czasem, ale tylko w całkowitej głębi duszy, by przypadkiem nie zamieniło się to w nadzieję i żeby jej plan nie legł w gruzach. Jednak wszystko zmieniło się dnia 12 czerwca.
    Była sobota. Addie wstała z łóżka koło 7:00, jak zwykle obudzona koszmarami. Kiedy już się ubrała, poszła z powrotem do swojego pokoju i usiadła przy biurku, by poczytać książkę. Kiedy spojrzała na wszystkie zdjęcia, przypomniała sobie o czymś.
    - Cztery lata - Addie powoli wyszeptała do siebie te dwa słowa i zaczęła bardzo głośno płakać. "Nie będzie dobrze, nie będzie! Już nigdy nie będzie dobrze!". Rzuciła się na łóżko, dalej szlochając. W końcu nie wytrzymała, zaczęła krzyczeć. Była smutna, zła, wystraszona, zdziwiona. I to nie przez jedną osobę. Już nie. Po dwóch minutach głośnego płaczu do pokoju wbiegł Tom Fox w za małej pidżamie.
    - Co jest, co się stało? - zapytał spokojnie, by jeszcze bardziej nie zezłościć córki.
    - Dzisiaj tato. Dzi... Siaj. Cz... Cztery lata... - wyjąkała dziewczyna, znowu płacząc.
    - Wiem, Addie, wiem - odpowiedział bardzo cicho jej tato, usiadł koło niej na łóżku i ją przytulił. - Ale pamiętasz, tak? Będzie okay, Addy.
    - Nie tato, nie będzie okay! Zrozum wreszcie, że już nigdy nie będzie dobrze, już nigdy nie będzie tak samo! Nie pojmujesz tego? Ona od czterech lat nie żyje, no i jeszcze to... To, co się stało cztery miesiące temu ! - Addie zaczęła krzyczeć, jednak bała się otwarcie wspomnieć o TAMTYM dniu. - Tato, nie. Nawet nie próbuj mnie pocieszać. Mi już nic nie pomoże - te ostatnie zdania wypowiedziała bardzo cicho drżącym głosem. Po policzkach szybko spływały jej łzy.
    - No dobrze... Więc co zrobimy z tej... Okazji? - Tom był trochę zdziwiony tak nagłym wybuchem Addie, ale wiedział, że nie może jej zwrócić uwagi. - Myślisz, że... Mama... - bardzo ciężko było mu wypowiedzieć to słowo. Nie używał go już naprawdę długo. - Myślisz, że ona chciałaby, żeby jakoś ją dzisiaj... Powspominać? - spytał ostrożnie, na co Addie tylko pokręciła głową i wzruszyła ramionami, a następnie znowu zaczęła płakać. Tom powstrzymywał łzy."Nie rób jej tego, trzymaj się." - powtarzał sobie.
    Siedzieli tak razem jeszcze kilka minut. Tom miał nadzieję, że porządne wypłakanie się pomoże Adrianne. Nawet nie wiedział, jak bardzo może się mylić. Z wspólnego "obchodzenia" czwartej rocznicy śmierci Evy Fox zupelnie nic nie wyszło. Tacie udało się pójść na cmentarz, gdzie uronił kilka łez, ale także uśmiechał się nad grobem swojej żony, wspominając dobre chwile przeżyte razem. Natomiast jego córka cały dzień spędziła w swoim pokoju na przeglądaniu na zmianę dwóch albumów ze zdjęciami i płakaniu. Tego dnia nawet nie jadła. Nagle, po tych czterech latach od jednego zdarzenia i czterech miesiącach od drugiego, Addie zdała sobie sprawę, w jakiej naprawdę znajduje się sytuacji. "Przecież tego się już nie zmieni! Już tak zostanie, NA ZAWSZE!". 

   Przez kolejny tydzień Adrianne nie chodziła do szkoły. W ogóle nie wychodziła z domu, a także nikt jej nie odwiedzał. Nie dlatego, że nikt nie chciał, ale dlatego, że to ona nie wyrażała żadnych chęci do spotykania się z kimś, a tym bardziej rozmawiania. Z tatą też przestała się komunikować. Od tygodnia w ogóle się nie odzywała. Z jednej strony jej to pasowało - brak odzywania się, brak dodatkowych pytań, brak większej ilości myślenia, brak przypadkowego, czy celowego wpominania, czyli niby brak smutku. Jednak z drugiej strony - dziewczyna chciała wykrzyczeć komukolwiek prosto do ucha, jak się czuje i co chciałaby zrobić. A co by chciała? W tamtej chwili jej największym marzeniem było spotkanie. Spotkanie z kimś ważnym. Z kimś bardzo ważnym. Ale tu pojawia się problem. No bo jak to zrobić? Było chyba tylko jedno rozwiązanie, ale czy ono na pewno jest dobre? Raczej nie. Ale co, jeśli nie ma innego wyboru? Ale ona ma wybór. Co jeśli nie umie wybrać? Ma dwie opcje. I każda z nich ma swoje minusy i plysy. Ta chyba jednak ma więcej minusów. Tak, zdecydowanie więcej. Nie, to niemożliwe, niepotrzebne, niedorzeczne, niewiarygodne, nieprawidłowe. Nieprawdziwe? Na pewno? A co jeśli nie wytrzyma? Co jeśli w końcu się złamie? Wtedy pozostanie już chyba tylko ta jedna opcja. Ale nie, ona nie może pozostać! Jak ona to sobie w ogóle wyobraża?! Niby wszystko okay, tak? Marzenie się spełni, spotka ją coś szczęśliwego. Ale czy to się opłaca? Czy opłaca się poświęcić coś wielkiego, niesamowitego i bardzo potrzebnego, żeby być szczęśliwą, chociaż przez chwilę? Czy opłaca się poświęcić na coś tak prostego jedno, nie mniej ważne od innych, ludzkie  ż y c i e ? A tym bardziej - JEJ życie...?




--------------------



No i mieszamy dalej! Ktoś się domyśla, o co może tu chodzić? ;) Rozdział się podobał? Smutny? Straszny? Dziwny? Nudny? Coś znowu zepsułam? :P Komentujcie, komentujcie! :)

Zapraszam na nowego bloga --> fieryknife.com :3

3 komentarze:

  1. Co. Rozdział na pewno nie nudny. Ale namieszalas i teraz mam takie co co co. Nie mam pojęcia o co może chodzić. Czekam na następny! I oczywiście durzo weny wraz z niebieskim psem 8)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha dziękuję <3 Już w następnym rozdziale duż powinno się wyjaśnić :D Niebieski pies na pewno pomoże w myśleniu B) Durzo weny też się przyda :3

      Usuń
  2. I znów namieszałaś. Jak się mamy czegokolwiek domyślić, jak?!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałaś / przeczytałeś, proszę, zostaw komentarz! :) Uszczęśliwisz mnie i zmotywujesz do dalszego pisania, ewentualnie przyczynisz się do zaistnienia jakichś zmian :D