James Moon zaparkował samochód przed garażem i razem z synem z niego wysiadł. W domu przy stole siedział już siedmioletni blondyn Gale. Przy kuchence stałą pani Lucy. Z góry przybiegły nagle Saba i Luna. Oba psy z wielką radością zaczęły witać się z Jesse'm.
- Siadajcie już. Zaraz będzie zupa - powiedziała mama.
- Dobrze, tylko sprawdzę, co u małego - odrzekł tato i udał się do malutkiego pokoiku na pierwszym piętrze, gdzie w łóżeczku spał dwumiesięczny Will. James, widząc rozkoszne dziecko, uśmiechnął się i ponownie poszedł do kuchni.
Od wydarzenia, które Jesse i jego przyjaciele tak źle wspominali Gale starał się już nie kłócić z bratem o wszystko. Mama tłumaczyła mu już kilka razy, że teraz nie można go już za bardzo denerwować.
Rodzina zjadła obiad w ciszy. Kiedy wszystko było już posprzątane, mama udałą się do Will'a, a tato usiadł przy biurku i włączył laptopa. Jesse poszedł do swojego pokoju, a za nim pobiegł jego młodszy brat z Owczarkiem Niemieckim. Luna położyła się na kanapie w salonie.
Jesse już nawet nie miał ochoty wyganiać Gale'a z pokoju, więc tylko poprosił go o przyniesienie gazety z salonu. Brat posłusznie wybiegł z pokoju i zaczął jej szukać. W tym czasie Jess ściągnął bluzę i usiadł na łóżku. Na jego kolana od razu wskoczył Saba. Chłopak odruchowo zaczął go głaskać.
Gale wbiegł do pokoju zadowolony, że ma ze sobą gazetę. Wręczył ją bratu i szybko uciekł do swojego pokoju, by nie wywołać niepotrzebnej kłótni.
Niebieskooki blondyn zaczął czytać gazetę, nadal głaszcząc psa. Przerzucając strony "Twojego Kraju" natrafił na artykuł o Znikających Zabójcach. Już gdy przeczytał tytuł, poczuł wielką złość i nienawiść. Kiedy chłopak siedział tak w jasnozielonej koszulce, najbardziej w oczy rzucała się jego blizna na prawym ramieniu. Myśląc o tych złych ludziach, spojrzał na nią i jeszcze bardziej się zezłościł.
Jesse codziennie myślał o tym, co wydarzyło się TAMTEGO dnia. Codziennie ogarniał go wielki smutek i żal. Nie mógł zrozumieć, dlaczego to musiało spotkać akurat ich. Dlaczego musiało się im przydarzyć coś aż tak strasznego?
Chłopak zamknął gazetę i od razu wyrzucił ją do śmietnika. Męczyło go już czytanie o nieskutecznych poszukiwaniach Zabójców. Jesse pomyślał, że gdyby to on był policjantem, mordercy już od dawna siedzieliby w więzieniach.
Była już 15:00. Blondyn ubrał się, założył Sabie obrożę oraz smycz i wyszedł na dwór. Kiedy opuścił dom, skręcił w lewo. Razem z psem kierował się na Baker Street.
--------------------
Jak widać niektóre imiona i inne nazwy pochodzą z moich ulubionych książek (Gale, Baker Street...), ale mam nadzieję, że to nikomu nie przeszkadza :P
Mam także nadzieję, że te wszystkie dość szczegółowe opisy Was nie nudzą, a sprawa TAMTEGO dnia naprawdę Was zainteresowała :)
Proszę o komentowanie i obserwowanie bloga :)
Zdecydowanie jestem zaciekawiona TAMTYM dniem ;_; czytam dalej 8)
OdpowiedzUsuńWciągnęło mnie to. Czytam dalej, żałując, że dopiero teraz trafiłam na Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńJa mam te same odczucia co ala
OdpowiedzUsuń