Dzisiaj w nocy policjanci miasta Drowney wpadli na coś, co śmiało możemy już nazwać tropem Niewidzialnych Zabójców.
Addie zgłośniła.
Okazało się, że w całą tą aferę, jako jeden z kilkunastu, zamieszany jest niejaki James K., którego kropla krwi odnaleziona została właśnie pod ladą napadniętego niedawno sklepu jubilerskiego. Niesamowite, że tak przeoczenie tak drobnego śladu może doprowadzić do zdemaskowania tak profesjonalnych złoczyńców! Dalsze poszukiwania trwają.
Po usłyszeniu ostatniego zdania, wypowiedzianego przez słynnego reportera, Caesar'a Steven'a dziewczyna wyłączyła radio. Informacje, które usłyszała, wystarczyły, aby na jej twarzy pojawił się (tym razem szczery) uśmiech.
Te dwa zdarzenia, które miały miejsce w czasie trwania właśnie tej słonecznej soboty były początkiem oraz także trochę "sprawcami", przyczyniającymi się do wielkich zmian, które miały nastąpić już niedługo.
Addie siedziała na krześle w kuchni z kubkiem gorącej herbaty w ręce. Patrzyła się na Batmana bawiącego się z niezdarnym Felixem, któremu łapy po raz kolejny rozjechały się na śliskiej podłodze. Na ten widok Addie znów się uśmiechnęła. Wtedy nawet ją to zdziwiło.
Adrianne zjadła szybko śniadanie i szybko poszła się ubrać. Przez ten czas myślała tylko o jednym - nie mogła już się doczekać ponownego spotkania z Oliverem. Pomimo tego, że na początku wczoraj na to wszystko tak okropnie zareagowała i martwiła się tym, że on ją w końcu i tak będzie musiał opuścić, postanowiła, że na razie spróbuje jakoś pozytywnie się do tego nastawić. W końcu przecież to właśnie o tym najbardziej marzyła od ostatnich kilku miesięcy...
Po wyprowadzeniu psów na spacer, Addy poszła do swojego pokoju. Stwierdziła, że, aby o tym nie myśleć oraz się nie nudzić, coś sobie poczyta. Wiedziała, że jej ostatnio ulubiona powieść może doprowadzić ją do łez, także tym razem sięgnęła po pierwszą część "Harry'ego Potter'a".
Czytała aż do godziny 16:00, o której to poczuła głód. Odgrzała sobie kurczaka z ziemniakami i zjadła potrawę. Może i nie była ona zbyt wymyślna, ale przynajmniej nasycająca. Po zakończeniu posiłku wróciła do czytania.
Około godziny 19:00 dziewczyna zjadła kolację, a następnie udała się na spacer ze swoimi futrzastymi przyjaciółmi. W domu umyła się i przebrała się w dres oraz ręcznie farbowaną, tęczową koszulkę. "Dawno jej na sobie nie miałam" - pomyślała. Nie ubrała się jakoś specjalnie, ale pomyślała, ze na spotkanie z tak bliską osobą (a w dodatku nieżyjącą) to w zupełności wystarczy.
By czymś się zająć, usiadła na łóżku z laptopem na kolanach i zaczęła przeglądać pocztę. Znowu same reklamy... Następnie włączyła sobie płytę zespołu Coldplay, którą kiedyś dostała na urodziny od Olivera i zaczęła przeglądać ich wspólne zdjęcia. Po raz pierwszy od całych czterech miesięcy odważyła się to zrobić. A w dodatku nawet nie płakała. Przy niektórych udało jej się uśmiechnąć, a nawet czasem cicho zaśmiać.
Addie leżała na łóżku z Akitą, Pit Bullem oraz laptopem. Pomimo późnej godziny nadal była rozbudzona. Ale nie martwiła się tym, że nie będzie mogła zasnąć. Bo tej nocy ona w ogóle nie zamierzała zasypiać. I to tym razem wcale nie ze strachu przed koszmarami.
*****
W końcu nadeszła godzina 3:00. Adrianne zrobiła się nerwowa. Z jednej strony - nie mogła już znieść tego czekania, ale z drugiej - wreszcie zaczęła odczuwać strach. "No bo przecież on nie żyje, prawda?"
Kiedy Addie zobaczyła, ze jest już 3:42, zaniepokoiła się. "A co, jak nie przyjdzie?" Jednak w pewnym momencie, niby nagle, jednak spokojnie i wcale nie zaskakująco, czy też "przestraszająco", on ponownie się pojawił.
- Witaj ponownie, Addie - powiedział i szeroko się uśmiechnął.
- Więc jednak jesteś - odpowiedziała dziewczyna. Również z uśmiechem.
- Jak mógłbym nie przyjść? - zapytał cicho. - Widzę, że już zaczęło się poprawiać...?
- Oliver, jak ty to zrobiłeś?! - zapytała z radością. - Mój humor całkowicie się zmienił, choć nawet nie próbowałam nic z tym zrobić! W dodatku koszmary zniknęły i mają ślad Zabójców!
- O wszystkim wiem, Add - znów się uśmiechnął. - To tylko dzięki Niemu - odpowiedział i wskazał palcem do góry, a Addie odruchowo spojrzała w tym kierunku. Chłopak cicho się zaśmiał. - Nie szukaj Go teraz na suficie, tylko mu potem podziękuj. Ale teraz - nie marnujmy czasu na podziwianie sufitu, tylko porozmawiajmy. I... Zacznijmy się żegnać...
- Ale ja nie chcę! Boję się, że jak odejdziesz, to znów wszystko powróci do normy - dziewczyna znów zrobiła smutną minę.
- Nie, Addie. Teraz norma się zmieniła. Teraz właśnie taki twój stan ma być normą. A żeby się to spełniło, musisz pamiętać o jednym - my wszyscy tak bardzo cię kochamy i martwimy się o ciebie. I zawsze z tobą jesteśmy. Jasne? Zawsze, nawet jak nas nie widzisz. Bo jesteśmy tutaj - Oliver wskazał na jej serce. "Wygląda jak jakaś typowa filmowa scena", pomyślała, ale przy okazji wzruszyła się tym, co mówi jej przyjaciel. - I proszę, nigdy nas stąd nie wyrzucaj, okay?
- Okay, Oliverze. Obiecuję - uśmiechnęła się. Teraz już wiedziała, że wszystko jednak ma prawo się zmienić.
- No, moja misja wykonana, Addie. Nie bądź zła ani smutna, musisz się z tym pogodzić. Wspieraj też swojego tatę i nie rób głupstw. Pamiętaj, że my wciąż cię obserwujemy - chłopak uśmiechnął się.
Addie po raz ostatni tej nocy szczerze się uśmiechnęła i patrzyła, jak Oliver powoli znika w ciemności. W ostatnim momencie usłyszała jeszcze tylko "kocham cię". Pomimo że chłopak już odszedł, odpowiedziała. Wiedziała, że usłyszy.
Mimo swoich założeń, już po chwili Addie zapadła w głęboki sen. I kolejny raz nie rozczarowała się nim.
*****
- No widzisz, a jednak ci się udało - powiedziała uśmiechnięta Eva do chłopca, który właśnie wyszedł zza błękitnych drzwi.
- Ale najłatwiej też nie było... - odpowiedział.
- W każdym razie, jestem z ciebie dumna. Zrobiłeś to lepiej, niż zrobiłby to ktokolwiek inny, nawet ja - przytuliła go.
- No i misja zakończona. Mam tylko nadzieję, że to, co jej powiedziałem naprawdę się spełni... - Oliver niepewnie się uśmiechnął i razem z Evą wyszedł z białego budynku.
--------------------
Rozdział znów nie najdłuższy, no ale uchwyciłam w nim wszystko co chciałam i myślę, że nie można było tego jakoś bardziej rozciągać :) A tak w ogóle - powoli zbliżamy się już do końca... :'') Podoba się wszystko? :D
PS.: Jakieś rekordy wyświetleń mi tu ostatnio pobijacie (łącznie już ponad 500! :)) :D Dziękuję! :3
Wow! Niesamowity rozdział :) Fajnie, że Addie tak się zmieniła i to wszystko przez Oliviera :) Z jednej strony to nie chcę żeby to był koniec tego opowiadania, a z drugie to jestem ciekawa jak to skończysz. Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńNieeeeeeeeeeeeee! Nie chcę końca. :c Ale mamy jeszcze Fighters'ów... I jak będę miała czas to przeczytam Fiery Knife.
OdpowiedzUsuńA kiedyś pewnie jeszcze więcej tego będzie :D Nie martw się, nie przestanę Was zamęczać moimi opowiadaniami :)
UsuńTAK DUŻO MOICH PSÓW. Czekam na osobnego bloga z opowiadaniem a w roli głównej niebieski pies i jego przyjaciel :") do końca? :( chociaż jest Arielka :") dobrze ze stan Addie się poprawil.
OdpowiedzUsuńO psie należałoby od razu film nagrywać :) No, jest nawet jeszcze jeden :D
UsuńTa da da dam! Oto i ja i daję o sobie znać ! ;D Niestety dotarłam dopiero tu, bo mam strasznie dużo nauki, a oprócz tego mnóstwo innych blogów, ale wszystko powoli nadrabiam ;)
OdpowiedzUsuńwrote-by-book.blogspot.com
No i bardzo podoba mi się twoje opowiadanie. Lubię gdy wszystko jest tajemnicze, mimo, że od dawna domyślałam się, że tajemniczą kobietą jest matka Addie, a ten chłopak musi być jej bliski ;)
UsuńDzięki za pamięć i za wyrażenie opinii :3
Usuń