"Przy­jaciele są jak ciche anioły, które pod­noszą nas, gdy nasze skrzydła za­pom­niały jak latać."

niedziela, 2 listopada 2014

Prolog

    Addie obudziła się cała mokra. Znowu ten sam sen. Pistolet, ludzie ubrani na czarno, krzyki, krew. To budziło ją codziennie od czterech miesięcy. Jak zwykle wstała z łóżka i poszła do kuchni, by napić się mleka. Zazwyczaj to pomagało jej wytrzymać do rana. Wracając do pokoju spojrzała na zegar przez otwarte drzwi do salonu. Zostało dwanaście minut do czwartej. Dziewczyna weszła do łóżka. Zasnęła. Niestety już po godzinie znów się obudziła, ale już nawet nie próbowała zasnąć. Nie chciała oglądać tego po raz kolejny.
    Ruda dziewczyna w niebieskiej pidżamie weszła do kuchni i postawiła wodę na herbatę. W czasie, gdy woda się gotowała, Addie wyciągnęła z szafki największy kubek, włożyła do niego torebkę z herbatą i poszła po gazetę do salonu. Usiadła z nią przy stole i zaczęła czytać o Znikających Zabójcach. Oczywiście jeszcze ich nie znaleźli. A przecież szukają ich już pół roku! Addie właściwe nie znała tych ludzi, z resztą jak większość zwykłych ludzi, ale czuła, że całkowicie ich nienawidzi. To przez nich wszystko się stało, to przez nich dziewczyna ma koszmary, to przez nich nagle zmieniło się życie tylu osób.
    Na szczęście czajnik z zagotowaną wodą nie pozwolił jej na dokończenie czytania. Gdyby przeczytała artykuł do końca, znowu by płakała, a dobrze wiedziała, że nie ma teraz na to czasu, bo zaraz przyjdzie jej tato. Była piąta trzydzieści, Addie wlała gorącą wodę do kubka, a do kuchni wszedł wysoki blondyn, który miał na sobie czarny garnitur i niebieski krawat. Brakowało mu tylko skarpetek i eleganckich butów
    - Znowu tak wcześnie się obudziłaś? - spytał tato, wciągając czarną skarpetkę na prawą stopę.
    - Tak, niestety... - odpowiedziała cicho - Nadal mam te sny...
    - Nie martw się, w końcu przejdą i wtedy już wszystko będzie dobrze. Tak po staremu - Tom próbował pocieszyć córkę. Na lewą stopę założył skarpetkę w paski. 
    - Tak, tato, na pewno - powiedziała Addie, pomimo tego że wiedziała, iż od TAMTEGO zdarzenia zupełnie nic nie może być dobre, a tym bardziej nic nie będzie "po staremu".
    Od jakiegoś czasu dziewczyna wolała udawać, że nic jej nie jest, że czuje się dobrze. Miała już dość tych pocieszających rozmów ze "współczującymi i wszystko rozumiejącymi" rodzicami czy  nauczycielami. Codziennie musiała ukrywać to, że płacze, tęskni, jest smutna i wściekła. Było to bardzo trudne i nie zawsze się udawało, jednak większość osób przestała już wspominać przy niej TAMTEN dzień lub cokolwiek związanego z nim.
    - Tato, popatrz na swoję skarpetki - powiedziała z lekkim niby-uśmiechem. Kiedyś śmiałaby się z tej codziennej rozrzutności i nieuwagi ojca, jednak teraz tylko udawała, że się uśmiecha. Jakiś czas temu nauczyła się uśmiechać bez radości. Nauczyła się uśmiechać z przymusu. Nauczyła się uśmiechać samymi ustami. Nauczyła się uśmiechać bez uśmiechu.
    - Kurczę, znowu to samo! - tato prawie krzyknął, jednak zdążył się opanować i chwilę później głośno się roześmiał. Nie chciał przy niej okazywać ani gniewu, ani smutku. Poza tym miał nadzieję, że chociaż troszeczkę poprawi humor swojej córki. Addie wiedziała, że znowu musi udawać, dlatego znów "uśmiechnęła się" do Toma.
    Mężczyzna zmienił skarpetkę, założył buty i spakował śniadanie do teczki. Była już szósta. Na kwadratowym stoliku stały dwa brudne talerze, sztućce i kubek po zjedzonym w między czasie śniadaniu. Tom miał zamiar pozbierać to wszystko i włożyć do zmywarki, ale zatrzymała go dziewczyna:
    - Zostaw to, tato. Posprzątam. I tak mam jeszcze dużo czasu do wyjścia - powiedziała i już trzeci raz w tym dniu się uśmiechnęła, by nie zmartwić taty.
    Tom Fox wyszedł z domu punktualnie o szóstej trzydzieści. Adrianne poukładała wszystkie brudne naczynia w zmywarce i przetarła stół ścierką. Następnie zasunęła krzesła i poszła do swojego pokoju, by się przebrać. Założyła nowe jeansy, szarą koszulkę i czarną bluzę. Kiedyś nosiła kolorowe, wyróżniające się stroje, teraz z szafy wyciąga pierwsze lepsze ubrania i po prostu je zakłada. Już nie zależy jej na oryginalności. Już nie ma znaczenia, czy ktoś zobaczy ją w złym stanie. Teraz już nie zależy jej na prawie niczym.
    Dla Addie wszystko było niczym. Niczym się już nie przejmowała, trudno ją było rozśmieszyć. Nie zwracała uwagi na jakiekolwiek zmiany, niczym się nie interesowała. Zupełnie wszystko stało się dla niej szarą, zwykłą i nic nie znaczącą codziennością. Było jeszcze tylko kilka osób, z którymi potrafiła prawie normalnie spędzać czas.
    Dziewczyna uznała, że ma jeszcze sporo czasu do wyjścia, więc poszła do salonu, włączyła telewizor i usiadła na skórzanej, trzyosobowej kanapie. Akurat zaczął się program informacyjny. Kiedy zaczęli mówić o Zabójcach, dziewczynka od razu wyłączyła telewizor i poszła do swojego pokoju. Przypomniała sobie, że musi się jeszcze spakować. Włożyła książki i zeszyty do biologii, angielskiego, matematyki, historii, techniki i geografii, oraz piórnik. Usiadła na krześle i położyła głowę na biurku.
    - No super. Więc mamy kolejny cudowny dzień - szepnęła do postaci na zdjęciu, które stało przed nią i zaczęła cicho  płakać. Znowu. Jak co dzień.

6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawi mnie postać Addie i nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału :D
    Obserwuję i zapraszam do mnie: wrote-by-book.blogspot.com
    Również niedawno zaczęłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się cieszę, że ktoś się tym zainteresował ^___^ Następny rozdział już całkiem niedługo, ale najpierw idę zobaczyć Twojego bloga ;)

      Usuń
  2. Witam! Trafiłam tutaj przypadkiem i nie żałuję ;) Będę częściej tutaj zaglądać bo Twój styl pisania jest naprawdę lekki ;-) Bardzo mnie interesuje co takiego stało się w przeszłości, że dziewczyna się tak zmieniła.
    Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga! http://nigdyinazawsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne ;) Dopiero teraz znalazłam Twój blog i żałuję, że tak późno. Ale szybko to nadrobię ;) Na razie tylko prolog przeczytałam, ale bardzo mi się podoba :) Ciekawe, co się stało w "Tamten" dzień...? Czytać, czytać! A muszę się iść uczyć... :( Cieszę się bardzo, że tu trafiłam :) Pięknie piszesz :) Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)
    Zajrzysz do mnie? Może Cię zainteresuje, bo widzę, że lubisz super- bohaterów ;)
    http://batmaniaopowiadaniabarbragordonsstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa :3 Superbohaterów oczywiście kocham, a bloga już przeglądam :)

      Usuń
  4. No to czytam. Zaciekawił mnie wstęp i idę czytać dalej... :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli przeczytałaś / przeczytałeś, proszę, zostaw komentarz! :) Uszczęśliwisz mnie i zmotywujesz do dalszego pisania, ewentualnie przyczynisz się do zaistnienia jakichś zmian :D